250 milionów osób wzięło udział w jednodniowym strajku generalnym w Indiach, który odbył się 9 lipca.
Do protestów wezwała Centrala Związków Zawodowych (CTU) koalicja wszystkich central związkowych działających w kraju, w tym największych: Ogólnoindyjskiego Kongresu Związków Zawodowych (AITUC) oraz Indyjskiego Kongresu Narodowego Związków Zawodowych (INTUC).
Strajk spowodowały plany kolejnych antypracowniczych reform przedstawionych przez prawicowy rząd Narendry Modiego. Związki zawodowe sprzeciwiają się przede wszystkim prywatyzacji oraz przerzucaniu kolejnych grup zatrudnionych z etatów na elastyczne kontrakty. Domagają się także wprowadzenia ogólnokrajowej pensji minimalnej w wysokości około 303 dolarów miesięcznie. Zjednoczony Front Rolników wystąpił z postulatami ustalenia stałego wsparcia dla rolników gwarantującego im stabilność w sytuacji wahań cen skupu płodów rolnych.
Do pracowników oraz rolników dołączyły organizacje studenckie. Poparły ich również partie lewicowe, w tym Komunistyczna Partia Indii (Marksistowska) CPI (M) oraz Komunistyczna Partia Indii.
Większość zakładów produkcyjnych przerwała pracę. Utrudniona była również działalność banków. W największych miastach i centrach przemysłowych i miastach odbyły się wiece związkowe.
W kilku miejscach zorganizowano blokady autostrad i torów kolejowych. W Kochi w stanie Kerala robotnicy rafinerii przerwali pracę pomimo, że wcześniej sąd zakał im protestu.
Największa demonstracja, licząca dziesiątki tysięcy uczestników odbyła się w stolicy kraju Delhi. Tapan Sen sekretarz generalny CITU oraz członek Biura Politycznego CPI (M) stwierdził że sukces strajku generalnego dowodzi że twierdzenia rządu o dobrobycie gospodarczym kraju są mitem.
Lider związkowy ostrzegł rząd przed planami podpisania porozumienia handlowego ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ pogorszy ono sytuację i spowoduje dalsze protesty.
Amarjeet Kaur Sekretarz Generalna (AITUC) oskarżyła pro rządowe związki zawodowe o dzielenie klasy pracującej oraz działanie w interesie szefów.