Polska transformacja oprócz tego, że doprowadziła nasz kraj do ruiny gospodarczej (upadek albo wyprzedanie za grosze większości zakładów przemysłowych, gigantyczne, nieznane wówczas w cywilizowanym świecie na taką skalę bezrobocie) spowodowała bezprecedensowy spadek stopy życiowej obywateli.
W samym roku 1990 płace realne spadły o blisko 30%, a następne lata dodatkowo pogłębiły ten niekorzystny trend (niewielkie odwrócenie tendencji nastąpiło dopiero po wygranych przez SLD wyborach 1993 roku). Jednak prawdziwa tragedia transformacji jest o wiele głębsza niż wynikałoby to ze statystyk.
Ludzie nie tylko stracili znaczną część siły nabywczej swoich zarobków, co było zamierzeniem planu Balcerowicza (podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń, który ponadto hamował rozwój przedsiębiorstw, bo ograniczał możliwość zwiększania zatrudnienia), ale też masowo tracili pracę, a więc jakiekolwiek źródło utrzymania.
Kolejnym nieszczęściem było odebranie obywatelom większości świadczeń pozapłacowych, takich jak: możliwość uzyskania mieszkania spółdzielczego lub zakładowego, fundusz wczasów pracowniczych, darmowe lub półdarmowe kolonie dla dzieci, bezpłatne leki dla emerytów. Drastycznie ograniczono też wiele innych powszechnych udogodnień z okresu PRL, jak darmowe żłobki i przedszkola, a nawet opiekę medyczną i wiele ulg rodzinnych.
O ile w statystykach bilans lat 90-tych nie wypada tak tragicznie (na koniec dekady zbliżono się do przeciętnego poziomu zarobków z lat 80-tych), o tyle sytuacja wygląda dużo gorzej, jeśli weźmiemy pod uwagę ogromne rozwarstwienie dochodowe, jakie towarzyszyło transformacji.
Podczas gdy ludzie uczciwie pracujący byli zmuszani do ciągłego zaciskania pasa lub wręcz wyrzucani na bruk bez jakichkolwiek perspektyw poprawy sytuacji (powszechną praktyką Balcerowicza była likwidacja jedynego zakładu pracy w miejscowości, w którym pracowała większość jej mieszkańców), grupa cwaniaków robiła ogromne interesy na pograniczu prawa, uzyskując z nich gigantyczne zyski i poprawiając uśredniony bilans transformacji.
Nic więc dziwnego, że współczynnik Giniego poszybował do poziomu blisko 0,35 w początkach XXI wieku, co stawiało nas bliżej państw trzeciego świata niż cywilizowanej Europy Zachodniej, a szczególnie Północnej. Dla podkreślenia skali zjawiska wystarczy podać fakt, że przez 30 lat od upadku socjalizmu jeden promil najbogatszych obywateli wzbogacił się kilkudziesięciokrotnie, podczas gdy zarobki biedniejszej połowy wzrosły tylko o 30%.
Reasumując, Balcerowiczowi udało się uzyskać zamierzony efekt, bo otworzył bezprecedensowe szanse wejścia na nowe rynki dla zagranicznych korporacji kosztem polskiego przemysłu i stworzył warunki do powstania gigantycznych majątków grupy spekulantów kosztem uczciwie pracujących obywateli, z których blisko 40% popadło w nędzę (wśród dzieci wskaźnik ten wynosił nawet 50%).
Jakub Krakowski