Ponad 200 milionów robotników, rolników i studentów wzięło udział w dwudniowym strajku generalnym w Indiach, który odbył się w dniach 28-29 marca. Protestowano przeciwko neoliberalnym reformom wprowadzanym przez rząd premiera Narendry Modi’ego.
Do strajku wezwały główne indyjskie centrale związkowe, a także organizacje zrzeszające rolników i robotników rolnych. Protesty poparły między innymi Komunistyczna Partia Indii oraz Komunistyczna Partia Indii (Marksistowska). „Obecny rząd jest antypracowniczy i działa przeciwko biednym” stwierdził Arthanari Soundararajan – lider CPI (M) w stanie Tamil Nandu. Strajku nie wsparła największa partia opozycji – Indyjski Kongres Narodowy.
Powodem strajku generalnego były wprowadzone przez rząd zmiany w prawie pracy. Zliberalizowany kodeks pracy utrudnił tworzenie związków zawodowych, dając kapitalistom większe możliwości przedłużania dnia roboczego, a także ograniczania pensji robotników. Związki zawodowe wystąpiły z postulatem powrotu do dawnego prawodawstwa płacowego, ponieważ obecne nie gwarantuje godziwej płacy minimalnej.
Strajkujący domagali się zastopowania planów prywatyzacji usług publicznych. Związki zawodowe i inne grupy wspierające protest zwracały uwagę, że działania rządu Modi’ego polegające między innymi na komercjalizacji służby zdrowia, spowodowały iż kraj był nieprzygotowany na pandemię Covid-19. Obecnie rząd planuje prywatyzację między innymi kolei, a także sektora energetycznego.
Szereg postulatów dotyczył zwiększenia inwestycji publicznych w infrastrukturę, rolnictwo, edukację oraz ochronę zdrowia. Strajkujący przypomnieli, że rząd zamiast inwestować skupił się na przyznawaniu przywilejów podatkowych najbogatszym. Tym samym zwiększył już wcześniej ogromne dysproporcje społeczne. Według World Inequality Report 10% najbogatszych mieszkańców Indii zarabia obecnie 20 razy tyle co biedniejsze 50% społeczeństwa. Dochody najbogatszych rosną, natomiast najbiedniejszych spadają.
Kolejnym postulatem strajkujących było żądanie wprowadzenia zasiłku dla najbiedniejszych w wysokości 7,5 tys. rupii (98 dolarów) miesięcznie. Pomogłoby to przede wszystkim grupom, które utraciły środki utrzymania w wyniku pandemii czy nisko opłacanym pracownikom sezonowym. W ostatnim okresie 66% indyjskich gospodarstw domowych zbiedniało, a 45% jest zadłużonych. Według badania Hunger Watch aż 79% gospodarstw jest zagrożonych, na przykład niedożywieniem czy brakiem ochrony zdrowia.
Domagano się także programów socjalnych gwarantujących zatrudnienie, zarówno na wsi jak i w rejonach miejskich. Prace interwencyjne zapewniają obecnie utrzymanie około 110 milionom osób. Pomimo tego rząd z roku na rok redukuje środki na utrzymanie miejsc pracy.
Strajkujący postulowali także objęcie wszystkich pracowników tak zwanego sektora nieformalnego ubezpieczeniem zdrowotnym. Obecnie jedynie 10% z 400 milionów indyjskich pracowników jest objętych jakąkolwiek formą ubezpieczenia zdrowotnego. Wśród pracowników sezonowych czy robotników rolnych nie posiada jej niemal nikt.
Strajkujący domagali się również wprowadzenia płacy minimalnej dla około 6 milionów pracowników kontraktowych. Postulat ten dotyczy między innymi zatrudnionych w służbie zdrowia czy edukacji. W dużej mierze są to zawody sfeminizowane, w których płace pozostają bardzo niskie. Tej grupy dotyczyło również żądanie objęcia wszystkich pracowników ochrony zdrowia zabezpieczeniami socjalnymi. Pracownicy medyczni, zatrudnieni między innymi w czasie pandemii, pomimo rządowych obietnic, nie otrzymali odpowiednich ubezpieczeń społecznych.
Strajkujący żądali także uregulowania zasad pracy kontraktowej oraz równej płacy za równą pracę. W Indiach powszechną praktyką stało się korzystanie przez kapitalistów z rezerwowej armii pracy rekrutującej się z ludzi przybywających do miast z prowincji, a także mieszkańców najbiedniejszych regionów kraju. Ta grupa zatrudnionych doświadcza największego wyzysku. Zarabia gorzej niż pracujący na podstawie standardowych umów, a jednocześnie wykonuje cięższe prace.
Rolnicy domagali się wprowadzenia systemu minimalnych cen gwarantowanych skupu płodów rolnych, gwarantujących możliwość godziwego zarobku i utrzymania się średnich i drobnych rolników. Deregulacja rynku rolnego dokonana przez rząd Modi’ego spowodowała już wielkie strajki rolników. Pomimo, że władza wycofała się z najbardziej antyspołecznych projektów, wciąż nie wprowadziła regulacji systemu skupu. W tej sytuacji średni i drobni rolnicy mogą niedługo zostać zmuszeni do porzucenia własnych upraw i podjęcia pracy dla korporacji lub wielkich posiadaczy ziemskich. Rolnicy uczestniczący w strajku generalnym żądali także wycofania wszystkich spraw karnych oraz represji wobec uczestników poprzednich protestów oraz odszkodowań dla rodzin około 700 rolników zabitych podczas strajków. Udział rolników w strajku generalnym był mniejszy niż w trakcie poprzednich mobilizacji. Obserwatorzy tłumaczą to pogarszającą się sytuacją gospodarstw rolnych, a także coraz bardziej niepewnym statusem robotników rolnych.
Także w miastach protesty miały mniejszy zakres niż przewidywały związki zawodowe. Największy zasięg strajk miał w stanach Kerala, Zachodni Bengal, Tamil Nadu, Haryana, Telangana, Karnataka, Assam i Tripura. W tych regionach zamknięte zostały wszystkie większe zakłady usługowe. Nie działał system bankowy, a także transport publiczny. Do protestu włączyli się zarówno pracownicy przedsiębiorstw państwowych jak i prywatnych. W Zachodnim Bengalu protestujący wstrzymali ruch pociągów. W Tamil Nandu ulice głównych miast w wielu miejscach były blokowane przez ubranych w czerwone koszule uczestników strajku.
W stanie Maharashtra władze wprowadziły wyjątkowe regulacje zakazujące strajku 80 tysiącom pracowników sektora energetycznego. Władze centralne zażądały, aby wszystkie główne strategiczne przedsiębiorstwa działały 28 i 29 marca na warunkach kryzysowych, zakazując odejścia ze stanowisk pracy kluczowym pracownikom.
Związki zawodowe zapowiadają kolejne masowe mobilizacje przeciwko rządowi Modi’ego.