Po raz pierwszy upadają dotychczasowe zasady etykiety, nakazujące demonstrować godnie, spokojnie i legalnie. Zgromadzenia są nielegalne, ponieważ władza wykorzystała do wprowadzenia kontrowersyjnych zmian okres pandemii. Przed policyjną interwencją broni demonstrujących ich liczebność, a także wzajemna solidarność. Pojawiają się radykalne, często nawet niecenzuralne hasła, adekwatne do sytuacji. W tym momencie widać podział między autentycznie oburzonymi, którym one nie przeszkadzają, a liberalnymi politykami usiłującymi budować swój wizerunek, a na protestach zbijać jedynie kapitał polityczny.
Runęło też tabu nakazujące szacunek do instytucji kościoła katolickiego. Skandale pedofilskie, zadufanie hierarchów, a także ich entuzjastyczne wypowiedzi po wyroku tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego, dolały oliwy do ognia. W wielu kościołach zostały przerwane msze.
Demonstranci wkroczyli między innymi do katedry poznańskiej, po tym gdy dzień wcześniej biskup poznański chwalił dążenie do całkowitego zakazu aborcji. Na murach licznych świątyń pojawiły się antyrządowe i antyklerykalne hasła. Liberalni, kapitalistyczni politycy uznali to za akt wandalizmu, jednak w rzeczywistości były one wyrazem radykalnego, bezkompromisowego sprzeciwu wobec klerykalizmu. Uderzono w oderwanych od rzeczywistości, politykujących księży wspierających władze. W Szczecinku tłum młodych ludzi bezpośrednio wykrzyczał hasła jednemu z lokalnych proboszczów. Taki zwrot sytuacji jest zdecydowanie pozytywny. Młodzi ludzie odwracają się od kościelnego zabobonu.
Po raz pierwszy tak wiele protestów miało radykalny charakter. Zarówno w większych jak i mniejszych miastach odbyły się blokady dróg, a także akcje pod biurami poselskimi parlamentarzystów PiS. Politycy partii rządzącej odczuli bezpośrednio społeczny gniew. Członkini tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego, Krystyna Pawłowicz oświadczyła, że boi się demonstrantów. Tak powinien wyglądać radykalny protest. Za antyspołeczne i antyludzkie decyzje odpowiadają konkretni ludzie. Należy uczyć ich, że działania te mają swoje konsekwencje. Do tego nie wystarczy pisanie petycji, a także toczenie akademickich debat oraz udział w konsultacjach społecznych. Na pewnym etapie niezbędne jest pokazanie gniewu ulicy.
Powołane przez prawicę bojówki, mające „bronić kościołów”, okazały się skuteczne w szarpaniu emerytek, lecz zupełnie bezradne wobec tysięcy demonstrantów. Chroniły się przed pobiciem za plecami policyjnych oddziałów prewencji. Liderzy faszyzujących grup wysyłali z kolei dramatyczne komunikaty o tym jak „zostali zaatakowani”.
W protestach uczestniczy też radykalna lewica. Widoczne są czerwone sztandary. To istotne aby stanąć po stronie wszystkich, którzy wychodzą dziś na ulice. Liberałowie nie zagwarantują ochrony ich praw. Dla nich liczy się jedynie strategia wyborcza. Nie przejmują się także losem rodzin chorych, niepełnosprawnych dzieci.
Dlatego należy rozszerzać postulaty o kwestie socjalne. Mówić, że zakaz aborcji uderza przede wszystkim w kobiety z klasy pracującej. Umożliwienie aborcji w przypadku nieodwracalnej choroby płodu nie jest wystarczającym rozwiązaniem. Kobiety, które zdecydują się urodzić chore dziecko powinny otrzymać pomoc, a rząd zamiast przeznaczać dodatkowe fundusze na modernizację armii, przekierować je na wsparcie dla rodzin osób niepełnosprawnych, a także służbę zdrowia.
Obecnie poziom konfrontacji narasta. Rząd straszy wysłaniem na ulice wojska, jest jednak świadomy, że takie posunięcie może stanowić początek jego końca. Oto z jednej strony staje oburzone społeczeństwo, głównie młode kobiety, a z drugiej reakcyjna władza chroniąca się za plecami mundurowych. W takiej konfrontacji stanowisko komunistów musi być jednoznaczne – bezwarunkowe poparcie dla walki z prawicową reakcją, a także liberalnymi, fałszywymi przyjaciółmi „praw kobiet”.