Komunistyczna Partia Polski wyraża poparcie dla protestów polskich rolników, sprzeciwiających się nierównemu traktowaniu, a także narzucanym w interesie wielkiego kapitału zasadom "Nowego Zielonego Ładu"

Cypr a sprawa polska

Opublikowano:

Kategoria: Bez kategorii


Mamy to jak w banku

Zataczający coraz szersze kręgi kryzys eurostrefy dotarł w ostatnim czasie także na Cypr, kolejne z państw, które przyjęło wspólnotową walutę, kolejne z państw „na dorobku”, kolejne w którego sytuacji możemy znaleźć analogie do polityki unijnej polskiego rządu. Rozpaczliwe działania cypryjskich notabli pchają ów kraj jak i całą strefę euro w coraz głębszą przepaść. Sam kryzys zaś ma niejako dwa aspekty- ten czysto ekonomiczny, widoczny i namacalny zarówno dla elit jak i obywateli i ten ulotny, którego skutki będą równie długofalowe i bardziej bolesne czy wręcz katastrofalne dla obecnego układu sił w Europie i nie tylko. Ten drugi aspekt to kryzys zaufania nie tylko dla sektora bankowego ale i w ostateczności dla całej Unii Europejskiej. W kontekście tych aspektów można rozpatrywać także przetaczającą się w ostatnim czasie przez Polskę dyskusję na temat przyjęcia unijnego pieniądza i ogólnego miejsca naszego kraju w Unii Europejskiej.

Pierwszy z tych aspektów, ekonomiczny, jest dosyć klarowny. Tonący w długach Cypr, państwo na skraju bankructwa zwraca się z prośbą do swych sojuszników o pożyczki mające uratować strzępy państwowego budżetu. Cypr siedzi przy tym okrakiem na barykadzie zwracając się to do instytucji unijnych to do Federacji Rosyjskiej licząc przy tym zapewne na zapewnienie równowagi i swoistej niezależności. Niezależności opartej na zależności finansowej od niejednego partnera lecz wielu. 10 mld euro pomocy unijnej jaką Cypr zacznie niebawem otrzymywać, a której pierwsza transza zostanie podarowana bankrutującemu państwu już w maju uczyni z Cypru kolejnego wasala Unii a w szczególności Niemiec, których imperialistyczne dążenia są już aż nadto widoczne. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, iż bankructwo tego wyspiarskiego kraju nie skutkowałoby dla Wspólnoty żadnymi poważniejszymi konsekwencjami, szczególnie nie na dłuższą metę. Cypr bowiem jest małym państwem o dość nikłym znaczeniu gospodarczym, ulubionym miejscem turystów oraz wszelkiej maści posiadaczy wielkiego kapitału, legalnego lub nie. Ewentualna niewypłacalność wyspy mogłoby skutkować więc co najwyżej chwilowymi perturbacjami na światowych giełdach, nic więcej. Jednakże cel pomocy, swoistej „solidarności” z Cyprem ma wymiar czysto polityczny, imperialistyczny. Reakcja unijnych urzędników, którzy ochoczo ofiarowują Cyprowi pieniądze potrzebne mu do załatania dziur w budżecie ma na celu uzależnienie tego kraju od 27-mki, przejęcie kontroli nad jego finansami a w konsekwencji ewentualnie szantażowaniu ekonomicznemu i w zasadzie zrzeczenie się faktycznej niezależności na rzecz unijnych instytucji. Instytucji, których imperialistyczny charakter już teraz jest bardzo niebezpieczny. Drugi aspekt, ten ulotny, jest dużo groźniejszy choć dający również pewną nadzieję. Rozczarowani Cypryjczycy zapewne już więcej nie zaufają bankom, którym powierzyli swoje pieniądze. Nie zaufa zarówno bogata burżuazja jak i masy pracujące. Burżuazja z powodu strat jakie przyniesie im wkrótce strata części swoich oszczędności ulokowanych w tym słonecznym raju podatkowych. Masy pracujące z powodu strachu przed kolejnymi zamknięciami banków na wiele dni co skutkuje niemożnością wypłaty pieniędzy na nawet najpotrzebniejsze rzeczy. Sytuację tę obserwuje cała Europa. Wydarzenia z Cypru będą zapewne w nadchodzących latach skutkować spadkiem zaufania do sektora bankowego w całej Unii Europejskiej. Efektem może być wręcz załamanie się tego sektora, który przecież żyje w dużej mierze z obsługi kont prywatnych osób. Ostatecznym efektem może być całkowite podcięcie skrzydeł europejskiej ekonomii co zakończyć może się dalszym pogłębieniem kryzysu kapitalistycznego Zachodu. Oczywiście jak to zawsze bywa w tego typu przypadkach najboleśniej skutki takiej hipotetycznej póki co sytuacji odczują niższe klasy społeczne. Skończyć może się to falą wystąpień, zamieszek i ogólnych niepokojów w krajach europejskich. Lecz, tak jak zostało wcześniej wspomniane, daje to pewną nadzieję. Nadzieję na zmianę obecnej sytuacji polityczno-ekonomicznej w Europie. Czy będą to zmiany na lepsze oraz w którym kierunku ewentualnie pójdą czas pokaże.

W kontekście tego zamieszania można też rozważyć sytuację Polski. Rząd bowiem, ustami premiera Donalda Tuska czy Radosława Sikorskiego podczas jego niedawnego expose w Sejmie zdecydowanie forsuje przystąpienie Rzeczypospolitej do strefy euro. Nie bacząc na zarówno widoczne gołym okiem niewprawnego obserwatora, ekonomicznego laika wydarzenia i ich skutki a także na ostrzeżenia płynące od person poważanych w świecie ekonomii jak choćby amerykańskiego noblisty w tej dziedzinie z 2008 roku Paula Krugmana zabiega o przyłączenie Polski do eurozony. Co ciekawe, nawet sam minister Sikorski wskazywał w swym expose jedynie na wątpliwe korzyści polityczne a nie na korzyści ekonomiczne. Nie da się bowiem ukryć, że korzyści ekonomiczne są bowiem żadne gdyż mówiąc najogólniej żaden kraj do tej pory nie wzbogacił się na przystąpieniu do strefy euro, w szczególności zaś masy pracujące, których dobrobyt nie zależy przecież od przyjęcia jednej wspólnej waluty. Co zaś się tyczy korzyści politycznych to argumentacja polityków rządzącej partii, zwłaszcza premiera i ministra spraw zagranicznych wręcz zdumiewa. Otóż rządzący uważają, iż dzięki przyjęciu euro „wejdziemy do najściślejszego kręgu decyzyjnego Unii Europejskiej” (cyt. z min. Sikorskiego- przyp. autora). Jednakże minister nie zauważył bądź pominął dość nieistotny fakt, iż państwa takie jak Hiszpania czy Grecja, również duże i ludne jak Polska do tego „najściślejszego kręgu” dotychczas nie weszły a wręcz straciły na zmianie waluty. Nie zauważył lub nie chciał zauważyć, że jednym z wiodących państw Unii jest Wielka Brytania, która ani myśli o zamianie funta na euro. Nie wziął również pod uwagę tego, że wiodące we Wspólnocie prym Niemcy raczej nie podzielą się władzą a ich imperialistyczne dążenia mają na celu jedynie uzależnienie kolejnego państwa. Retoryka rządu świadczy więc albo o skrajnej ignorancji albo o zaprzedaniu się politykom zachodnim. Lub też o jednym i drugim.

Niezależnie od pobudek rządzącej Polską burżuazji należy stanowczo sprzeciwić się przyjęciu przez nasz kraj unijnego pieniądza co Komunistyczna Partia Polski czyni. W innym przypadku w nieodległym czasie staniemy się kolejną Grecją, Cyprem czy Hiszpanią. Krajem, który podzieli los krajów Południa. Bezwolną satelitą imperialistycznych Niemiec, krajem posłusznie wykonującym dyrektywy biurokratycznej unijnej machiny.

El Compañero